"Ja, anielica" Katarzyna B. Miszczuk
Autor: Katarzyna B. Miszczuk
Tytuł: Ja, anielica
Trylogia: Wiktoria Biankowska
Tom: II
Wydawnictwo: W.A.B
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
Liczba stron: 384
Ocena: 7/10
"Ja, anielica" to drugi tom trylogii o Wiktorii Biankowskiej autorska Katarzyny B. Miszczuk. Książka opowiada o dalszych życiu dziewczyny, której po raz kolejny losy krzyżują się z dwoma przystojnymi diabłami. Tym razem mężczyźni wpadali na cudowny pomysł - zostaną aniołami. Co zrobi Wiktoria, czy pomoże starym przyjaciołom? Czy Beleth znów będzie próbował ją zdobyć? Tego dowiecie sięgając po tą pozycję.
"Beleth, Azazel, Kleopatra i Śmierć znani z powieści Ja, diablica powracają! A to oznacza, że już nikt nie będzie się nudził.
W życiu Wiktorii ponownie zjawia się przystojny diabeł. Rozbija jej związek z Piotrem i ma nietypową prośbę - chce odzyskać swoje anielskie skrzydła. Czy dziewczynie uda się zwrócić złotookiemu Belethowi marzenia? Przed Wiktorią stają naprawdę trudne wybory - bo z jednej strony zabiegający o jej miłość śmiertelnik, a z drugiej... no właśnie, diabelnie przystojny upadły anioł. W dodatku akcja przeniesie się do nieba. A tam pojawią się kolejni bohaterowie - zabawne putta, podstępny Moroni, rodzice Wiktorii i oczywiście syn szefa, jeżdżący najnowszym maserati...
Nieprzyzwoicie zabawna książka o niebiańsko-piekielnej rzeczywistości. Do diabła - to trzeba przeczytać!"
"Czasami, Wiktorio, nawet anioły popełniają błędy."
W tej powieści znajdziemy tych samych bohaterów, jak i nowe postacie. Zabawna Wiktoria, cudowny Beleth, zadziwiający Azazel, irytujący Piotrek, władcza Kleopatra oraz podstępny Moroni. Postać Moroniego (dobrze to odmieniłam?) była dość zadziwiająca, patrząc na fakt, że był to anioł, a jego charakter i żądza władzy w żaden sposób nie współgrały z typowym obrazem skrzydlatego. Nie mniej jednak spodobała mi się w pewien sposób, gdyż wniósł do książki coś nowego. Wiktoria nic się nie zmieniła, nadal jest tą samą osobą co w pierwszym tomie, co jest na plus. Beleth jeszcze bardziej mnie oczarował (jak ja go uwielbiam...), a Piotrek wciąż działał mi na nerwy.
"Więzi rodzinne są bardzo ważne. Trzeba mieć dom, ludzi, których się kocha, wobec, których jest się lojalnym. "
Pani Miszczuk pisze tym samym, lekkim piórem co wcześniej. Nadal możemy się tu pośmiać, ale również oczekiwać w niepewności co się stanie dalej.
Fabuła. Tutaj się waham, bo niby mi się podobało, ale mówiąc wprost, szału nie było. Motyw był dość ciekawy, anioły, "bunt", przejęcie władzy nad światem. Momentami było to jednak zbyt naciągane (pewnie teraz zastanawiacie się jak przy książce fantastycznej może być coś naciąganego, najwyraźniej może). Nagle jest jakiś problem, ale jakiś super, ekstra sposobem coś się dzieje i...Eh..Ale to nie zmienia faktu, że warto sięgnąć po tą pozycję, jest naprawdę lekka, zabawna i do zrelaksowania się. Nie możemy też zapominać, że...POLACY NIE GĘSI I SWOICH AUTORÓW MAJĄ.
Zakończenie. Książka zakończyła się w sposób, dzięki któremu od razu sięgnęłam po trzeci tom. Jesteśmy niepewni relacji Wiktorii oraz Beleth'a, a także ciekawi co się wydarzy po raz kolejny w życiu młodej kobiety. Muszę jednak przyznać, że spodziewałam się tego, co się stanie na końcu. Jednak nie przeszkodziło mi to w dalszym brnięciu po kartach tej powieści. Mam wielką słabość to pierwszych dwóch tomów tej trylogii, bo dzięki nim mogę usiąść i się zrelaksować. Nie oszukujmy się, podczas jej czytanie nie trzeba wiele myśleć, bo nie jest to jakaś ambitna pozycja.
Podsumowując, jest to dobra, lekka książka, na nudne wieczory. Muszę ostrzec! Jeśli zaczniecie ją czytać, nie łatwo będzie odłożyć ją na półkę i zająć się innymi czynnościami. Pozycja ta jest skierowana do młodzieży, dorośli raczej nie byliby zachwyceni pozycją. Ja osobiście jednak wam ją polecam i zachęcam do zapoznania się z tobą lekturą.
"Maleńka, nie płacz. Przecież wiesz, że to zawsze było bez sensu. – Niezręcznie poklepał mnie po kolanie i podał wyczarowaną przez siebie chustkę.
- Wieeeem – wychlipałam.
- I przecież wiesz, że on nigdy nic do ciebie nie czuł…
- Wieeeem – jęknęłam jeszcze żałośniej.
- I przecież wiesz, że sama też go nigdy nie kochałaś. To tylko ci się wydawało. Tak naprawdę kochasz mnie.
Umilkłam i spojrzałam na niego ostro.
- Tego akurat nie wiem.
- A już myślałem, że się zacięłaś."
Komentarze
Prześlij komentarz